poniedziałek, 27 marca 2017

14. [The End]

*Savannah*
Rankiem, gdy sprzątam do śniadaniu do mojego domu wpada Brandon.
- Cześć siostra. - cmoka mnie w polik i podaje pudełko czekoladek. - To od Lexa. - dodaje i siada przy stole.
- Od Lexa? - pytam kpiąco. - On myśli, że jedne czekoladki załatwią sprawę?
- On nic nie zrobił. Kiedy to zrozumiesz? - odpiera i przeczesuje włosy palcami. - Mieszka u Eiana. Cholernie za Tobą tęskni.
- Ale ja już podjęłam decyzję. - wycieram ostatnie naczynie i chowam do szafki. - Coś jeszcze? Zaraz wychodzę.
- Nie, już nic. - brat wstaje z miejsca i przytula mnie. - Widzimy się później. - rzuca i wychodzi.
Opieram się plecami o ścianę i biorę głęboki wdech.

Przez kolejne kilka dni Brandon, Brennan lub Eian przychodzą do mnie i próbują przekonać mnie, że Alex jest mi wierny i powinnam mu wybaczyć.
Tego wieczora do mojego domu wpadają dziewczyny z Girl's Squad'u. Siadamy w salonie i plotkujemy przy herbatce i ciastkach, gdy nagle rozbrzmiewa dzwonek do drzwi.
- Zaraz wracam. - oznajmiam i ruszam korytarzem. Otwieram drzwi i widzę Alexa z wielkim bukietem róż.
- Savannah... - zaczyna, patrząc mi prosto w oczy. - Nie dopuszczę do rozwodu. Uwierz mi, nie zdradziłem Cię. - chwyta moją dłoń, a pojedyncze łzy spływają po jego policzkach.
- Uwierz mu! Uwierz mu! - słyszę głośne głosy przyjaciółek, a najbardziej Rydel i Nię.
Spoglądam na Flaggy'ego i uśmiecham delikatnie.
- Wierzę Ci. - szeptam i przyciągam go do siebie. Nasze usta łączą się w czułym pocałunku. - Kocham Cię. Nie kłóćmy się już.
- Dobrze, słońce. - przytula mnie. - Może wejdziemy? - proponuje.
- Pewnie. - biorę od niego kwiaty i ruszam do salonu. Mąż zabiera swoje rzeczy z auta i wchodzi za mną.
- Ooo... Znowu razem! - rzuca zadowolona Nia. - To może my Was zostawimy samych. - dodaje i wszystkie zbierają się do siebie.

Ta noc jest tylko nasza. Alex tuli mnie do swojego serca, szepcząc czułe słowa, a ja co chwilę podnoszę na niego wzrok lub całuję jego usta.

W końcu wszystko się ułożyło. Mary, jego matka nie miała racji. Nasze małżeństwo jest najlepszą decyzją w naszym życiu. Może i mieliśmy gorsze dni, może i Lex przelewał uczucia na papier, może i ja byłam zbyt gwałtowna... Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Od teraz będziemy razem szczęśliwi, a już niebawem będziemy już w troje kochająca się rodziną.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kilka słów wyjaśnienia:
W trakcie pojawiło się wspomnienie o pamiętniku Alexa. Myślę, że kilka „wpisów” powinnam przytoczyć, choć nie miałam początkowo takich planów, a blog miał potoczyć się nieco inaczej i mieć 20 rozdziałów. Nie przedłużając… Pamiętnik Alexa.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

LA, 23.05.2018
Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Savannah została moją żoną. Tyle czasu na to czekałem, aż w końcu nadszedł ten dzień. Ukochana w pięknej białej sukni do ziemi z masą tiuli i welonem z koroną na głowie, udane wesele, upojna noc poślubna… Nie mogło być lepiej.


LA, 8.06.2018
Mam już tego wszystkiego dość. Rodzice obu stron naciskają na nas, bo chcą wnuka, a Savannah strzela fochy, bo McNeely powiedział… I tak ciągle. Po ostatniej kłótni, śpię u jej brata, bo ona nadal się do mnie nie odzywa. Jej nowa najlepsza psiapsiółka Nia, ciągle ją podburza, bo jest jedyną mężatką w gronie i chce aby się ze mną rozwiodła. Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam.


LA, 14.06.2018
Pogodziliśmy się w końcu, ale to nie jest to samo. Dzień później, gdy wróciłem od matki, zastałem ją w naszym domu z Rylandem. Niby to tylko kumpel, niby tylko miał zabrać ją do Rydel na imprezę… Ale coś czuję, że to coś więcej. W końcu, która kobieta paraduje przed swoim byłym w skąpej sukience, pod którą nie ma bielizny?
Czasami mam straszną ochotę powiedzieć jej coś, co na pewno się jej nie spodoba, więc piszę to tu. Słowa przelane na papier powinny mi ulżyć w cierpieniu.
Wracam do domu, by ujrzeć uśmiech twój. Wracam zmęczony, a jednak jest nas dwóch. Po co te kłamstwa, że mocno kochasz mnie? Po co to wszystko? Ja nienawidzę Cię! Ja nienawidzę Cię!


LA, 27.06.2018
Niedawno minął miesiąc od naszego ślubu. Czy pamiętała? Oczywiście, że nie. Wyszła tamtego wieczoru z Lynchami i wróciła dopiero następnego dnia na obiad.
Mówiłaś kocham… Mówiłaś, że mnie chcesz… Mówiłaś Alex… Z kim innym bawisz się. Wolności czuję, wolności czuję smak. Ja nie chcę Ciebie, ja nie chcę Ciebie znać!


LA, 6.08.2018
Długo nic nie pisałem, ale jest coraz gorzej. Niecałe trzy miesiące od ślubu, a ona zarzuca mi nie wiadomo co. Opuściłem dom, trzaskając drzwiami. Żałuję tylko, że nie powiedziałem jej wszystkiego co myślę.
Nie dzwoń już do mnie, bo mi brakuje słów. Mówiłaś kocham, ciekawe czy dla dwóch… Po co te kłamstwa, że mocno kochasz mnie? Po co to wszystko? Ja nienawidzę Cię! Ja nienawidzę Cię!
Mówiłaś kocham… Mówiłaś, że mnie chcesz… Mówiłaś Alex… Z kim innym bawisz się. Wolności czuję, wolności czuję smak. Ja nie chcę Ciebie, ja nie chcę Ciebie znać!


LA, 8.08.2018
Kolejny dzień, kolejna kłótnia. Było już tak dobrze, gdy ktoś do niej zadzwonił. Przypuszczam, że Ry Lynch. W każdym razie, wyrzuciła mnie z domu. Zatrzymałem się u Eiana, który okazał się fałszywy. Równie fałszywy jak ona. Całowali się. Ten widok złamał mi serce.
Mówiłaś kocham. Mówiłaś, że mnie chcesz... A jednak jest nas dwóch. Po co te kłamstwa, że mocno kochasz mnie? Po co to wszystko? Ja nienawidzę Cię!


LA, 9.08.2018
Cholerny kac. Zaraz łeb mi z bólu rozwali. Jest chociaż jeden plus. Savannah chyba się zmieniła. Stała się czuła, kochana… Oby zawsze tak było.


LA, 27.09.2018
Siedem tygodni bez kłótni, aż do wczoraj. Dziś ślub Brandona i Brennana. Wszystko idzie dobrze, udajemy, że między nami jest idealnie. A może serio tak jest?


LA, 28.09.2018
Będę ojcem!
Cholera, myślałem, że to już koniec, a jednak. Byłem totalnym dupkiem, że tak ją wczoraj zdenerwowałem. Do teraz ciągle ją przepraszam i przepraszam.
Mówiłaś kocham… Mówiłaś, że mnie chcesz… Mówiłaś Alex…
Mówiła i tak jest. Teraz jestem pewien. Kocha i chce mnie, swojego Alexa.

LA, 16.11.2018
Strasznie zimny ten listopad. Dbam o Savy jak nigdy wcześniej. Zakupy zrobię, w domu posprzątam, posiłki przygotuję. Wszystko dla niej.
Dzisiejsze wydanie gazety zirytowało mnie i to bardzo. Tym razem role się odwróciły. To ona powiedziała: „Mówiłeś kocham… Mówiłeś, że mnie chcesz… Mówiłeś…” i zarzuciła mi zdradę. Ale to nieprawda. Jest dla mnie najważniejsza i nigdy się to nie zmieni.

LA, 29.11.2018
Nie mogę już bez niej wytrzymać. Zgodnie z radą Eiana, wysyłam przez niego. Brandona i Brennana drobne prezenty dla niej z przeprosinami.
Tego wieczora, spakowałem wszystkie rzeczy i postawiłem wszystko na jedną kartę. Pojechałem do naszego domu z wielkim bukietem róż i przeprosiłem. Jej znajome stanęły po mojej stronie, nawet Nia. Wydaje mi się, że tylko dzięki nim, Savannah mi wybaczyła.


LA, 10.05.2019
Savannah zapewniła mi, a właściwie nam, najcudowniejszy spóźniony prezent urodzinowy. Dziś na świat przyszedł nasz upragniony synek, który dostał imiona po dziadkach. Czy Dan Ken Flagstad nie brzmi przepięknie?

W końcu wszystko się ułożyło, a ja jestem szczęśliwy z moją śliczną Sav i synkiem. Mam tylko nadzieję, że nigdy to się nie zmieni i kocham będzie nadal żywe, że nigdy nie padną już słowa „Po co te kłamstwa, że mocno kochasz mnie? Po co to wszystko? Ja nienawidzę Cię! Ja nienawidzę Cię! Mówiłaś kocham… Mówiłaś, że mnie chcesz…”.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziękuję serdecznie wszystkim co czytali <3
Zapraszam na nowy blog "Speed of love"
Wiki R5er

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

sobota, 25 marca 2017

13.

*Alex*
Dwa dni później, w poniedziałek, Savannah wraca do domu. Troszczę się o nią jak nigdy. Nasze kłótnie ustały na dobre, a relacje mają się coraz lepiej.

Kolejne tygodnie mijają naprawdę spokojnie, aż pewnego dnia, gdy wracam ze sklepu, Savy siedzi wpatrzona w okno.
- Co jest żaba? - pytam czule, odkładając na bok zakupy.
- Daj spokój. - burczy i wściekła odchodzi.
Kręcę tylko głową i idę do kuchni. Układam przedmioty rzeczy na odpowiednie miejsca.
- Wiedziałam. Próbujesz mi wmówić, że mam romans, a sam mnie zdradzasz! - Sav przychodzi do kuchni i kładzie na stole tablet. Wielki napis 'Alex Flagstad i jego kochanka' znajdujący się na samej górze strony i kilka niewyraźnych zdjęć poniżej.
- Kochanie, ja Cię nie zdradzam. To nawet nie ja... Przecież całe dnie siedzę przy Tobie, słońce Ty moje. - padam przed nią na kolana i całuję jej dłonie. - Uwierz mi, rybeńko. Jesteś jedyna...
- Wstań i wyjdź! Nie chcę Cię więcej widzieć! - ciągnie mnie za koszulkę do góry, a gdy wstaję na nogi pcha w kierunku drzwi. - Zabierz wszystkie rzeczy i czekaj na wezwanie do sądu. Jutro z samego rana złożę pozew rozwodowy! - dodaje i wymija mnie.
Cholera, co za debil to napisał. Taka plotka... Nie dopuszczę do rozwodu, nawet gdybym miał zginąć. Wolę śmierć niż życie bez niej.

Udaję się do Eiana i zwierzam mu się ze wszystkiego. Może i jest kawalerem, ale jednak rozumie mnie jak nigdy. Wyjaśniliśmy sobie ostatnio całą tą sytuację, gdy całował się z nią oraz porozmawialiśmy z Rylandem, aby zaprzestał podrywać moją żonę.
- Wszystko było już na dobrej drodze, gdy pojawiła się ta durna plotka... - upijam łyk herbaty i spoglądam na niego smutno.
- Musisz jej to udowodnić. Po pierwsze nie odpuszczaj. Jeśli nie chce Cię widzieć, wyślij jej prezent przez Brandona. - zaczyna przedstawiać mi swój plan ze szczegółami. Mam tylko nadzieję, że wypali.

czwartek, 23 marca 2017

12.

*Savannah*
Otwieram oczy i widzę rażące białe światło. Rozglądam się, wszystko jest białe. Białe ściany, biały sufit, biała posadzka, białe pościele... Odwracam głowę w prawą stronę i widzę Alexa. Siedzi ze zmartwioną miną i czule gładzi moją dłoń.
- Kochanie... - szepcze i muska ustami mój policzek. - Słoneczko, jak się czujesz?
- Już mi lepiej. - odpieram i chcę się podnieść, ale Lex mnie powstrzymuje.
- Lekarz kazał Ci leżeć i odpoczywać. - oznajmia z powagą. - Jak byłaś nieprzytomna zrobił Ci badania. Zawołam go zaraz, bo chce jeszcze zrobić USG. - dodaje i wstaje z krzesła, także białego.
- Ale Lexik... Co mi jest? - pytam, ale on już nie słyszy.
Kładę się wygodniej i biorę do dłoni komórkę. Jeszcze raz czytam SMS-a od męża, a następnie kojarzę to tekstem, który przyuważyłam kiedyś w jego pamiętniku. Zapierał się, że to nie jego, ale teraz mam już 100% pewności, że jednak tak.
- Już jestem. - Flaggy wraca do sali. - To jest doktor. - wskazuje ręką na około 50-letniego mężczyznę z widoczną już siwizną.
- Dzień dobry, pani Flagstad... - przedstawia się i krótko mówi czego już dowiedział się ze wcześniejszych badań, po czym wykonuje USG. - Gratuluję, siódmy tydzień. Jest jednak zła wiadomość. Ciąża jest zagrożona, jak wspomniałem.
- Co? - pytam i otwieram usta ze zdziwienia. Udało się nam.
- Będziemy mieli dziecko. O Boże! Kocham Cię! - Alex cmoka mnie najpierw w usta, potem w brzuch.
- Mój wariat. - czochram jego włosy i uśmiecham się szczerze.

Nadchodzi wieczór. Alex był na chwilę w domu, przebrał się i przywiózł mi kilka rzeczy, bo zostaję przez weekend w szpitalu. Chcą mnie obserwować.
Leżę w łóżku, Lex siedzi na krześle i gładzi moją dłoń.
- Wiesz co... - zaczynam, a mąż odwraca wzrok w moją stronę. - Na dobre nam wyszło to kłócenie... Przynajmniej mocniej mnie kochasz. - rzucam żartobliwie.
- A co? Czegoś Ci kiedyś brakowało? - pyta z poważną miną.
- Nie, tak po prostu... Widzę, że jest inaczej... Tak... Lepiej niż na początku. - odpieram i ściskam jego dłoń.
Nie wiem ile mija czasu, gdy rozmawiamy lub po prostu patrzymy na siebie z miłością w ciszy, aż zasypiam. Nie walczę ze zmęczeniem jak kiedyś, bo teraz muszę o siebie dbać jeszcze bardziej. Już kocham naszego małego aniołka i zrobię dla niego wszystko.

wtorek, 21 marca 2017

11.

*Alex*
Mijają kolejne dni. W sumie to 7 tygodni bez większych kłótni, nie licząc tej wczoraj. Do teraz się na mnie focha, a przecież dziś ślub jej brata Brandona z perkusistą Brennem.

Szykuję się w sypialni, gdy żona wraca od fryzjera.
- Ślicznie wyglądasz. - chwalę jej wygląd, ale ona nawet nie zwraca na mnie uwagi.
Sav wpycha się przede mnie i szuka w szafie sukienki, którą kupiła na dziś. Śliczna, czerwona, do kolan z nieco dłuższym tyłem, koronkowymi rękawami i całą masą tiuli. Wprost dla niej. Uśmiecham się sam do siebie i wiąże krawat w zbliżonym odcieniu.

Wychodzimy z domu po 13 i udajemy się do pięknego dworku w malowniczym Santa Barbara, gdzie urodził się Benko. Chłopcy, choć bardzo chcieli, nie mogli otrzymać ślubu w kościele, więc załatwili znajomego księdza, a właściwie mojego wuja. Spotkamy się przed wejściem z resztą zaproszonych osób.
- O, już jesteście. Cudownie. - Bren ściska nas i wchodzimy do budynku.
Wszędzie dookoła są rośliny i bardzo drogie ozdoby. Szklane żyrandole, wiszą dość nisko, a złote kinkiety zdobią węższe korytarze. Szklane schody zdobi balustrada z białego złota, a posadzki są wysadzane kosztownym diamentami.
Udajemy się do odpowiedniej sali i witamy się m.in. z Nią. Dziewczyna od razu wdaje się z Sav w dyskusję. Fajnie, że mamy w The Heirs wspólnych znajomych.

Punktualnie o 16 zaczyna się ceremonia. Nie jest ona typowa, tak jak para młoda. Sav i Nia stoją odpowiednio za Brandonem i Brennanem jako świadkowe.
- Brandonie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności... - zaczyna Bren i nakłada na palec ukochanego złotą obrączkę. - W domu ułożyłem całą przysięgę, co powiem, ale to nie ma sensu. Doskonale wiesz co chciałbym przekazać, a mówienie tego na tak zwany pokaz... No cóż. Nie jestem tego zwolnikiem... - mówi z uśmiechem na ustach.
- Racja. Nie potrzebujemy słów. - odpiera Brandon i bierze od duchownego obrączkę. - Brennanie, przyjmij tę obrączkę jako z znak mojej miłości i wierności. - wymawia słowa formułki, a złoty krążek nakłada na palec Benko i całuje.
Wzruszam się, po raz pierwszy na ślubie. Oni razem są tak cholernie uroczy. Aż czasami im zazdroszczę.

Wesele trwa w najlepsze. Goście, którzy z nami rozmawiają myślą, że wszystko jest między nami w porządku. Savannah udaje kochaną, czułą żonę, a ja równie dobrego męża. Choć nie muszę mówić, że woli spędzać czas z Nią, Eianem, Rylandem czy Rydel, którzy także są tu obecni. Mam dość tej całej sytuacji i wychodzę z teściem Kenem na balkon.
- I jak? - pyta, opierając się o barierkę.
- Nie jest najgorzej. W sumie to było naprawdę dobrze, ale wczoraj Savy odstawiła scenkę i zupełnie nie rozumiem o co... - wzdycham, kątem oka rzucając w jej stronę. Wygłupia się w najlepsze z Rydel.
Wyciągam z kieszeni telefon i piszę do niej to co aktualnie czuję.
'Mówiłaś kocham. Mówiłaś, że mnie chcesz. Mówiłaś, ale... Z kim innym bawisz się. Wolności czuję... Wolności czuję smak. Ja nie chcę Ciebie, ja nie chcę Ciebie znać...'
Próbuję ściągnąć z palca obrączkę, ale nie mogę, gdyż nieco spuchły mi kostki. Czekam więc chwilę obserwując jak żona odczytuje wiadomość i wracam na salę, gdy tracę ją z oczu.
- Gdzie poszła? - pytam Brandona, a ten wskazuje na korytarz prowadzący do toalet.
Ruszam w tamtą stronę i widzę jak na samym środku Savannah chwieje się. Podbiegam do niej i w ostatniej chwili chwytam w ramiona, gdyż traci przytomność.
- Sav... Kochanie... - szeptam i uraniam łzę, która spada wprost na nią. Nie mogę jej stracić. Nie teraz. Jestem cholernym dupkiem. Nie potrzebnie to napisałem. Klękam, przyciskając ją do serca i wołam o pomoc. Całe szczęście, że oddycha, a ja w porę ją złapałem i nic jej nie jest.

niedziela, 19 marca 2017

10.

*Savannah*
Ostatnie dni są strasznie spokojne. Od kiedy pogodziliśmy się z Alexem i podjęliśmy decyzję o dziecku, zaprzestaliśmy sporów.
- Kochanie, wychodzę z chłopakami. - Alex cmoka mnie w polik i rusza do drzwi.
- Musisz? - patrzę na niego, robiąc najsmutniejszą minę świata.
- Umówiliśmy się. Nie chcę, by myśleli, że mam ich gdzieś. - odpiera i ubiera buty.
- Oh Lex... - podchodzę do niego i dłonią przejeżdżam mu po szyi. - Myślałam, że spędzimy ten wieczór razem... - obejmuję go w pasie i ciągnę powoli w stronę sypialni.
- Sav, nie będę długo. - oznajmia, ale ja mu nie ufam.
Wczoraj w naszym domu był Eian i opowiedział mi jak wyglądają ich spotkania. Wychodzą czwórką do klubu, piją po szklance/kieliszku trunku i ruszają na parkiet. Tam, każdy z nich szuka dziewczyny na noc. No może nie Brandon i Brennan, bo oni są razem i są sobie wierni. Koniec końców, z tego co mówił McNeely, Flaggy nie jest mi wierny. Podobno, na ten moment, to tylko taniec, obściskiwanie czy krótkie całusy, ale kto wie, czy tego wieczoru nie skończyłoby się na czym więcej.
Pcham Alexa na na miękką pościel i siadam na nim okrakiem. Z szuflady wyciągam pluszowe kajdanki i przypinam nimi męża do metalowej ramy łóżka. Wpijam się w jego usta, aby nie słuchać już tego, że musi wyjść. Nie ma takiej opcji, aby wybrał się do kochanki.
- A tu co się dzieje!? - Mary, matka Lexa, wpada bez pukania do naszego domu i naszej sypialni. - Synku, co ona Ci robi? - z wielką czułością gładzi jego loki, jednocześnie rzucając mi nienawistne spojrzenie. - A ostrzegłam Cię przed tą wiedźmą. - bierze kluczyk i uwalnia nadgarstek Flaggy'ego od kajdanek.
Alex, zgodnie z wcześniejszymi planami wychodzi, a ja zostaję sama z Mary.
- Co Ty sobie wyobrażasz? - pyta, patrząc mi prosto w oczy.
- Jesteśmy małżeństwem od pięciu miesięcy, kochamy się. A to co widziałaś to tylko takie nasze zabawy. - odpieram i wstaję z miejsca. - Nie wiem jak Alex, ale ja mam dość tych wizyt i tego ciągłego czepiania się do mnie. Okay, możesz uważać, że jestem wiedźmą, ale mnie i tak to nie obchodzi. Alex mnie kocha i proszę to uszanować. - wychodzę z sypialni i idę do kuchni.
Nalewam sobie wody do szklanki i siadam z nią przy stole. Jestem z siebie dumna, bo po raz pierwszy postawiłam się teściowej. Teraz liczę tylko na to, że Alex jest głupi, a Eian nie miał racji.

Gdy mąż wraca wieczorem do domu, czujnie mu się przyglądam. Węszę go jak pies, a następnie z dużym uśmiechem całuję go. Nie pachnie inną kobietą. Zabieram go do sypialni i zaczynam rozbierać.
- Oh, rybko... Nie jesteś zła, że wyszedłem? - pyta, masując moje pośladki przez materiał jeansów.
- No co Ty. Nie mam powodu... - muskam wargami jego policzek. - Szkoda, że nie poświęciłeś mi więcej czasu, ale rozumiem. Kumple też są ważni. - dodaję i pozbywam się z niego reszty ubrań.
- Cieszę się, że rozumiesz. - pieści moje usta.
W blasku księżyca, który wpadając przez okno jest jedynym światłem, widzę tylko jego błyszczące oczy i szczery uśmiech. Sama również się uśmiecham. Dawno nie było tak dobrze.

piątek, 17 marca 2017

9.

*Alex*
Savannah budzi mnie o poranku czułym pocałunkiem. Otwieram oczy i uśmiecham się do niej.
- Dzień dobry kochanie. - przytula mnie do siebie. - Nieźle się wczoraj upiłeś... Może przygotuję Ci śniadanie i dam tabletkę na kaca? - proponuje, na co tylko przytakuję.
Żona udaje się do kuchni, a ja w międzyczasie przywracam się do normalnego stanu i dołączam do niej.
- Przepraszam za wszystko. - obejmuję ją od tyłu i składam na jej szyi pocałunek.
- Już dobrze, Lex. Ja też przepraszam. - odwzajemnia całus i podaje mi szklankę wody oraz tabletkę. - Weź, kac Ci przejdzie. - dodaje i wraca do robienia omletów. Ale ona mnie rozpieszcza.
- Wyjaśnisz mi tylko co robiłaś z Eianem? - zadaję nurtujące mnie pytanie i siadam przy stole.
- Złożyłeś pozew o rozwód. Chciałam abyś był zazdrosny. - odpiera i podaje mi posiłek. - Wycofaj go.i wróć do domu. - dodaje i siada ze swoją porcją naprzeciwko.
- Okay. Jeszcze dziś się tym zajmę. - odpowiadam i zaczynam jeść. - Naprawdę smaczne. - chwalę jej pracę, a ona tak szczerze się uśmiecha.
Chyba w końcu wszystko zaczyna się układać.

Wieczorem, gdy po kolacji kładziemy się na łóżku, Savy mocno się do mnie przytula.
- Lexik... - zaczyna z uśmiechem i wkłada rękę pod moją koszulkę. - Nie brakuje Ci, no wiesz... - seksownie przygryza wargę.
- Nawet nie wiesz jak... - cmokam ją w usta.
Savannah siada na mnie okrakiem i ściąga górną część mojej garderoby. Pozbywam się jej bluzki oraz stanika i z czułością muskam wargami jej skórę. Czuję na plecach jej palce rysujące niewidzialne wzorki. Wsuwam dłonie pod jej spodenki i pieszczę jej pośladki, a Savy śmieje się uroczo. Rozpina zamek od moich jeansów i zsuwa je. Szybkim ruchem zdejmuję jej spodenki i rzucam je na bok. Bielizna również ląduje na podłodze. Sięgam dłonią do szuflady, ale Sav mnie powstrzymuje.
- Alex... Pomyślałam sobie, że to najwyższa pora na dziecko. - szepcze mi do ucha.
- Też tak sądzę. - kładę dłonie na jej biodrach i przyciągam do siebie.
To jedna z lepszych decyzji w naszym życiu. Jestem cholernie szczęśliwy. Mam nadzieję, że od teraz nie będziemy się więcej kłócić.
Patrzę na Savy z miłością, a ona w taki sam sposób na mnie. Obracam się z nią, tak, że teraz ja jestem na górze i zaczynam obsypywać jej ciało tysiącami pocałunków. Ukochana wplata palce w moje włosy, gładzi moje plecy i słodko mruczy. Układam ją w wygodnej pozycji i w ramach gry wstępnej zabawiam się z nią paluszkami.
- Oh Alex... - wdycha, a jej uśmiech staje się jeszcze większy. - To co robisz to idealne potwierdzenie opisu Ciebie... Alex dobry we wszystkim i Alex dobry ze swoimi rękoma. - chichocze słodko.
- Gotowa? - pytam, nawiązując kontakt wzrokowy.
- Tak. - odpowiada i oplata mnie nogami w pasie.
Opieram się na rękach, kładąc dłonie tuż obok jej głowy i wsuwam się w nią. Zaczynam powoli, cały czas obserwując ją. Dawno tego nie robiliśmy i chcę, aby zapamiętała to jak najlepiej. Przyspieszam i wpijam się jej usta. Słyszę nasze nierówne i szybkie oddechy, głośne bicie serc. Sav ponownie wplata palce w moje włosy i lekko je ciągnie. Po intensywnej zabawie, gdy oboje dochodzimy, padamy na łóżko obok siebie. Przytulam żonę do siebie, tak mocno jak nigdy wcześniej i całuję jej skroń. Wymieniamy jeszcze kilka uśmiechów, aż w końcu zasypiamy.

środa, 15 marca 2017

8.

*Savannah*

Mój sen przerywa pukanie do drzwi. Zarzucam na ramiona szlafrok i na boso schodzę do korytarza. Patrzę przez tzw. oczko kto przyszedł i widzę swojego brata. Szybko wpuszczam go do domu.
- Upił się. - oznajmia od wejścia i razem z Brennanem wprowadza nietrzymającego się na nogach Alexa. - Podobno widział Cię z Eianem. - dodaje, a ja nie wiem co odpowiedzieć.
- Złożył pozew o rozwód. Chciałam, aby był zazdrosny. - odpieram po chwili i spoglądam na męża. Jego włosy są w totalnym nieładzie, ubrania są wygniecione, a on z tego wszystkiego zasypia na stojąco. - Połóżcie go w sypialni. - zarządzam i prowadzę ich do odpowiedniego pomieszczenia.

Gdy chłopacy wychodzą, zamykam za nimi drzwi i siadam obok Flaggy'ego. Odgarniam mu włosy z twarzy i patrzę na niego z jeszcze większą miłością niż kiedyś. Zdejmuje mu ubrania i w samych bokserkach układam go wygodniej na łóżku i przykrywam kołdrą. Zrzucam szlafrok i kładę się obok niego. Przytulam się do niego delikatnie i próbuję zasnąć.
- Nie... Nie zostawiaj... Kocham Cię... - mąż mruczy coś przez sen, kręcąc się. - Savannah... - uchyla powieki i odnajduje moją dłoń. - Nie dobrze mi. - oznajmia i zrywa się z miejsca.
- Złap się mnie. - biorę go pod ramię i prowadzę do toalety. - Spokojnie, będzie dobrze. - gładzę go po włosach, przytrzymując je, gdy Alex pochyla się nad muszlą klozetową i wymiotuje. - Już dobrze. - obcieram mu usta chusteczką i przytulam do serca. - Jak się czujesz? - pytam się z czułością.
- Dalej mnie mdli. Chyba znów... - nie kończy, bo ponownie zwraca zawartość żołądka.
- Oj Lex... Nie trzeba było tyle pić... - rzucam ze śmiechem. - A już na pewno nie na głodno. - dodaję i dotykam jego policzka. - Kocham Cię, wiesz? - zagaduję go, wycierając mu usta.
- Wiem. Ja Ciebie też. - odpowiada i chwyta się mnie mocno.
Zabieram go do sypialni i całą noc nad nim czuwam. Jego matka często powtarza, że nasz ślub to jedna wielka pomyłka, ale ja już jej udowodnię, że nie ma racji.

Rano, gdy tylko otwieram oczy, widzę Alexa. Tak słodko śpi… Odgarniam opadające mu na czoło loki i delikatnie muskam ustami jego polik, czując na skórze jego kilkudniowy zarost. Mąż unosi lekko powieki i uśmiecha się na mój widok.
- Dzień dobry kochanie. - witam go i przytulam do siebie. - Nieźle się wczoraj upiłeś… Może przygotuję Ci śniadanie i dam tabletkę na kaca? - proponuję, a on tylko przytakuje. Jest tak cholernie uroczy... Teraz wiem, czemu go pokochałam.

poniedziałek, 13 marca 2017

7.

*Alex*

Wieczorem wychodzę do sklepu, gdyż skończył się nam chleb. Mój współlokator wybył gdzieś tuż po próbie. Niedaleko domu, pod drzewem dostrzegam go, gdy całuje się z jakąś dziewczyną. Zakradam się do nich, tak by mnie nie widzieli i już wiem kim ona jest.
Savannah i Eian, kto by pomyślał.
Sav ~ moja żona, flirtująca z Rylandem teraz także zdradza mnie z nim.
McNeely ~ słodko mówiący, zamydlający mi oczy, pseudo kumpel. Tak troszczy się o mnie, po tym jak wyrzuciła mnie z domu... A tak odbiera mi żonę. Teraz już znam jego intencje. Podsunął mi pomysł z rozwodem, by mieć ją tylko dla siebie.
- Mówiłaś kocham. Mówiłaś, że mnie chcesz... - wyłaniam się z cienia i patrzę jej prosto w oczy, nie przerywając. - A jednak jest nas dwóch. Po co te kłamstwa, że mocno kochasz mnie? Po co to wszystko? Ja nienawidzę Cię! - zaciskam oczy i rzucam się biegiem przed siebie. Zatrzymuję się pod klubem i bez wahania wchodzę. Siadam przy barze i zamawiam szklankę whisky. Wysyłam jeszcze SMS-a do Brandona, gdyż nie chcę pić sam i potrzebuję się wyżalić.

Pół godziny później siedzę z Brandonem i Brennanem przy jednym z klubowych stolików. Każdy z nas ma swoją szklankę, a na środku stoi butelka wódki i butelka coli.
- Powiesz w końcu co się stało? - zagaduje Benko.
- Eian to totalna świnia. - burczę pod nosem i biorę duży łyk drinka, złożonego z 3/4 szklanki wódki i 1/4 coli.
- Co? Czemu? - Hudson spogląda na mnie z ciekawością.
- Najpierw namówił mnie do złożenia pozwu o rozwód, a potem całował się z Savannah. Widziałem ich. - wyznaję i wypijam resztę trunku na raz.
- No nieźle. - Bren otwiera usta ze zdziwienia.
- Nawet bym nie pomyślał, że moja siostra jest taka... - Brandon także jest zaskoczony.
Rozmawiamy jeszcze długo, alkohol leje się litrami, aż w końcu urywa mi się film.

sobota, 11 marca 2017

6.

*Alex*

Budzę się w salonie McNeely'ego. Po kłótni z żoną udałem się prosto do jego domu. Zerkam na zegar, jest 9 rano. Chowam twarz w poduszki i leżę. Nie mam najmniejszej ochoty na jakąkolwiek czynność.
- Alex, przygotowałem Ci śniadanie. - Eian wchodzi do pomieszczenia z tacą w rękach. - Ej, stary. Co jest? - pyta z troską, siadając obok mnie.
- Nie chcę jeść. Nie chcę żyć. Chcę Savannah. - mruczę pod nosem i podnoszę się do pozycji siedzącej.
- Oj, daj sobie spokój. Jeśli Cię nie docenia to znaczy, że nie jest Ciebie warta. - odpiera i podaje mi jedzenie. - Musisz to zjeść, bo nie będziesz miał siły, by złożyć pozew rozwodowy. A do tego w sobotę mamy próbę.
- No dobra... - wzdycham i biorę pierwszy kęs bułki. - A tak w ogóle, to dzięki za wszystko. - posyłam mu szczery uśmiech i zabieram się za posiłek.
- Nie ma za co. - basista wstaje i rusza do kuchni. - Idę trochę posprzątać.

Tego popołudnia składam pozew rozwodowy. Tak jak poradził mi Eian opisałem całą sytuację, orzekając o jej winę. Nie było to dla mnie zbyt łatwe, ale musiałem.

W sobotę spotykamy się całym zespołem na próbie w domu Hudsonów. Brandon wita mnie serdecznie, a Brennan od razu prosi mnie, bym został świadkiem na jego ślubie. Oczywiście, że się zgadzam. Kumplowi się nie odmawia. Savannah nie zwraca na mnie nawet uwagi, a Eian jest dziwnie milczący.

Tego wieczora, gdy wychodzę do sklepu po chleb, bo się skończył, dostrzegam mojego współlokatora, całuącego się z kimś pod drzewem niedaleko domu. Dziewczyna z daleka także wydaje mi się znajoma. Zakradam się do nich, tak by mnie nie widzieli i teraz już wiem kim ona jest.

czwartek, 9 marca 2017

5.

*Savannah*
Gdy Alex wychodzi, wstaję i zaczynam wyciągać z szafy wszystkie jego rzeczy. Spodnie, bluzki i wszystko inne kolejno wyrzucam przez okno wprost na jego głowę.
- Sav! Co Ty robisz!? - mąż woła do mnie z zewnątrz.
- To koniec! - krzyczę do niego i wywalam kolejną partię ubrań.
- Jak to koniec!? Kochanie, proszę! - Lex pada na kolana.
- Po prostu! Odejdź! - zamykam okno i rzucam się z łzami na łóżko.

Rano budzę się i idę do łazienki. Patrzę w lustro i jestem przerażona. Moje włosy są w całkowitym nieładzie, a pod moimi oczami są fioletowe ślady, gdyż długo płakałam i prawie w ogóle nie spałam.
Próbuję przywrócić się do w miarę względnego stanu i schodzę do kuchni. Naczynia po wczorajszej kolacji nadal stoją brudne na stole, a rolety nadal są zaciągnięte. Porządkuję kuchnię i dopiero wtedy zjadam śniadanie, jeśli można nazwać nim bułkę masłem i dwa serowe kabanosy.
Po posiłku wracam do salonu i włączam telewizor. Kanał muzyczny, ten co zwykle Alex ogląda. Dźwięki 'Skin' roznoszą się po pomieszczeniu, a na ekranie dostrzegam nas. The Heirs ~ dawno nie koncertowaliśmy, ale zaczynamy próby od przyszłej soboty, o ile Flaggy nas nie zostawi.

Popołudniu do mojego domu wpada cały Girl's Squad.
- Słyszałyśmy co się stało... - Rydel mocno mnie przytula.
- Alex to dupek. - dodaje Nia i obejmuje mnie z drugiej strony.
- Zróbmy sobie babski dzień. - proponuje Courtney, a wszystkie się zgadzamy.
Kładziemy na podłogę w salonie całą masę poduszek i siadamy. Vanni wyciąga ze swojej torebki zestaw do peelingu, a Rena ze swojej od manicure. Alexa Dowd wyciąga swoje fryzjerskie narzędzia, a Lori, Miranda i Daisy wyciągają szlafroki i ręcznikowe turbany dla nas oraz przekąski. Uśmiecham się lekko, choć nadal jest mi przykro po kłótni z mężem.
- Savannah, coś dziś taka cicha jesteś... - Ni siada obok mnie i opiera o mnie głowę. - Wiem, że cierpisz... Ale chociaż powiedz słówko.
- Już mi lepiej. - szeptam i odwracam głowę w stronę pozostałych kumpel. - Dziękuję, że jesteście dziewczyny. - wysyłam każdej całusa i biorę do ręki maseczkę do twarzy i dwa plasterki ogórka.
Upiększanie czas zacząć.

wtorek, 7 marca 2017

4.

*Alex*

Przygotowuję romantyczny wieczór dla żony jak poradził mi Eian. Spaghetti na jednym, dużym, wspólnym talerzu, dwa kieliszki czerwonego wina i kilka zapalonych świec o jej ulubionym wiśniowym zapachu.
Gdy wybija godzina dwudziesta w domu pojawia się Savannah. Wchodzi do kuchni i otwiera usta ze zdziwienia.
- To wszystko dla mnie? - pyta, a ja przytakuję, więc rzuca mi się na szyję. - Dziękuję! - całuje mnie czule, a następnie zasiada po drugiej stronie stołu.
Jemy posiłek w blasku świec, które sprawiają, że Savy jest jeszcze piękniejsza.
- Kocham Cię. - wyznaję, chwytając jej dłoń leżącą na stole. - Kocham Cię całym sercem. Kocham Cię zawsze i wszędzie, nawet jeśli się złościsz i fochasz. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. - dodaję, delikatnie gładząc jej dłoń.
- Ja też Cię kocham… Ale to uczucie już nie jest takie samo. - odpiera i spuszcza głowę.
Zapada niezręczna cisza. Odwracam wzrok w drugą stronę i milczę. Nie wiem co jej odpowiedzieć. Nie zauważyłem, że to uczucie osłabło z obu stron. Obwiniałem ją o wszystko, a wina leży po środku.
- Możemy je rozpalić na nowo… - proponuję i wstaję z krzesła. Pochodzę do Sav i chowam nos w jej włosy. - Powoli, czule… Chcę by było jak dawniej. - całuję czubek jej głowy i podaję dłoń, by również wstała.
- Okay. I tak nie mamy nic do stracenia. - uśmiecha się i wpija w moje usta, ciągnąc w stronę schodów.
- Zaczekaj chwilę. - oznajmiam i szybko zdmuchuję świeczki. - Już. - biorę ją na ręce i idę do sypialni.
Kładziemy się na łóżku i wymieniamy czułe pocałunki, gdy nagle jej telefon zaczyna wibrować. Zerka na wyświetlacz i podnosi się.
- Muszę odebrać. Zaraz wrócę. - wychodzi z pokoju, a ja podchodzę do drzwi, by podsłuchiwać.
Nasze małżeńskie kłopoty zaczęły się razem z pojawieniem się tych wieczornych telefonów. Na samą myśl, że Savannah może mieć kochanka, czuję w sercu dziwne ukucie. Jestem o nią cholernie zazdrosny, gdyż wiele się nawalczyłem z Rylandem Lynchem o jej względy.
- No co Ty? Mam się rozwieść i do Ciebie wrócić? - słyszę jak ściszonym głosem mówi do kogoś przez telefon. - Nasz związek już dawno temu się skończył, zrozum to Ry. Możemy być kochankami, ale na nic więcej nie licz! - podnosi na niego głos, a potem zapada dłuższa cisza. - Nie, nie przychodź! Alex jest w domu! - głośno protestuje. - Zadzwonię, jak będę mogła. - rozłącza się i naciska na klamkę u drzwi.
Odskakuję jak oparzony i siadam na łóżku. Żona wraca i patrzy na mnie ze złością.
- Znów ten operator sieci komórkowej mnie irytuje. - kłamie i siada obok mnie. - A Ty co mi się tak przyglądasz? Nie dość mi ostatnio przykrości narobiłeś? - zmienia się nagle jej nastrój. - Wynoś się, rozumiesz! - krzyczy i uderza mnie z otwartej dłoni prosto w twarz.
Wstaję i ruszam do wyjścia. Słyszę za sobą jeszcze kilka wyzwisk, ale nie zwracam na nie uwagi.
Ile to się nastaram, zawsze to samo. Aż odechciewa się starać, a nawet żyć.

niedziela, 5 marca 2017

3.

*Savannah*

Przyjeżdżam do rodzinnego domu i zostawiam auto na podjeździe tuż za białym Ferrari ojca.
- Siostra! Jak dobrze Cię widzieć! - Brandon przytula mnie od wejścia i od razu prowadzi do salonu. - Tęskniłem za Tobą. - dodaje i wtula głowę w moje ramię.
- Ja też tęskniłam, a nie widzieliśmy się kilka dni… - odpieram i cmokam go w polik. - Gdzie jest mama? Muszę z nią porozmawiać.
- Jest w pokoju dziewczyn. Pomaga im się przygotować. - odpowiada. - Jest jeszcze jedna ważna sprawa, nim znów mi znikniesz. - dorzuca, gdy chcę iść na piętro.
- O co chodzi? - spoglądam mu prosto w oczy. Zazwyczaj nie jest taki poważny.
- Niebawem biorę ślub i chciałbym, abyś została moją świadkową. - oznajmia i chwyta moją dłoń.
- Oczywiście, że zostanę. - godzę się, choć doskonale wiem, że ludzie będą się krzywo patrzeć, bo to będzie gejowski ślub. Brandon od dłuższego czasu jest z Brennanem.
- Dziękuję. - ściska mnie mocno i pozwala iść do matki.

- Można? - pytam, lekko uchylając drzwi od pokoju sióstr.
- Savannah! - Sierrah zrywa się z miejsca i podbiega do mnie, mocno się wtulając.
- W końcu jesteś! - Rynnah również przytula się do mnie.
- Oj córciu… Miło Cię widzieć. - mama Saundra także mnie obejmuje.
Tkwimy tak w bezruchu przez dłuższą chwilę, aż w końcu przychodzi tata Ken.
- A tu co? - jest zaskoczony, dopóki nie dostrzega, że jestem pośrodku. - Savka przyszła! Dawno Cię tu nie było… Co u Ciebie?
- Wszystko nie tak… - odpieram zgodnie z prawdą. - Ale nie chcę o tym mówić. - dodaję szybko i wydostaję się z rodzinnego uścisku. Siadam na łóżku Sier i zaczynam płakać. - Moje małżeństwo z Alexem się sypie… Nie wiem już co robić… - wyznaję i ścieram łzy spod oczu.
- Może da radę to uratować? Ja i twoja mama chcieliśmy się rozwieść, krótko po narodzinach Brandona. - tata siada obok mnie i przyciska moją głowę do swojego serca.
- Lex się stara, ale ja wiem, że to nie ma sensu. Nie ma już tego uczucia co wtedy… - rozklejam się jeszcze bardziej.
- Porozmawiaj z nim tak szczerze, spróbujcie chociaż raz. - mama przysiada się z drugiej strony i czule głaszcze mnie po włosach.
Przy rodzicach czuję się kochana i doskonale wiem, że mogę okazać im swoją słabość. Rozumieją mnie jak nikt inny. Może i mam dziewczyny z Girl’s Squad’u, ale to oni dają najlepsze rady, bo mają to już za sobą.

Po występie dziewczyn, za który zajęły pierwsze miejsce w konkursie talentów, wracam do domu. Światła są zgaszone, wewnątrz panuje całkowita cisza. Zdejmuję buty i po omacku, podpierając się o ściany docieram do kuchni. Alex czeka na mnie przy stole, a jedynym światłem jest blask zapalonych świec.
- To wszystko dla mnie? - pytam z niedowierzaniem, a gdy chłopak przytakuje, rzucam mu się na szyję. - Dziękuję! - całuję go czule w usta i siadam po drugiej stronie stołu.
Może jednak jest dla nas jakaś szansa?

piątek, 3 marca 2017

2.

*Alex*

Wracam do domu, gdyż chcę zabrać swoje rzeczy. Savannah siedzi na kanapie, otulona kocykiem i zjada jedno ciastko czekoladowe za drugim.
- Co to była za dziewczyna? - warczy ze złością.
- To moja siostra, Hannah. Nie masz być o co zazdrosna. - siadam obok niej i patrzę jej prosto w oczy.
- Taaa... Teraz tak to się nazywa. - mruczy pod nosem i wpycha do ust kolejne ciastko.
- Sav, nie wierzysz mi? - mówię, ze smutkiem w głosie. - Po co się pytam...
- No, chyba na to wygląda. Chcę rozwodu. - oznajmia oschle.
- Ty chcesz rozwód? Ty? To chyba ja powinienem. Zupełnie się mną nie interesujesz, nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, nie wspominając już o pocałunkach czy seksie... Starałem się i nadal to robię, bo mi zależy na Tobie, na tym małżeństwie... Nie podpiszę Ci papierów, nie dopuszczę do rozwodu, nie dopuszczę, rozumiesz? - przysuwam się do niej.
- I tak postawię na swoim. - odpycha mnie i wstaje z kanapy. - Dziś śpisz w salonie! - woła, kierując się do sypialni.
Cudownie. Człowiek się stara, a co w zamian dostaje? Sofę w salonie i codzienne kłótnie.

Rankiem budzę się cały obolały. W nocy spadłem z kanapy. Wstaję i idę do toalety wykonać codzienne poranne czynności. Gdy wychodzę w pomieszczenia, pod drzwiami zauważam Savannah.
- Cześć kochanie. - witam się z nią i cmokam w policzek.
- Cześć. - burczy pod nosem i wymija mnie.
- Savy, o co chodzi? O Hannah? Nie wierzysz mi? - pytam, chwytając ją za nadgarstek.
- Tak. Napiszę dziś pozew o rozwód. - odpiera i zamyka się w toalecie.
Schodzę do kuchni i szykuję kanapki z sałatą, szynką i serem. Na wierzchu rysuję ketchupem serduszko. Kładę bułkę na talerz i ustawiam go na stole. Zaparzam herbatę i również stawiam na stole. Siadam na jednym z krzeseł i czekam na żonę.
- Zrobiłeś śniadanie? Dzięki. - Sav oznajmia od wejścia i zajmuje miejsce. - Ale nie myśl, że coś to zmieni. - dodaje i zaczyna jeść.
Cholera, co jeszcze mam zrobić, by uratować ten związek?

Po posiłku sprzątam cały dom, a gdy kończę siadam w salonie i włączam DVD z naszego ślubu. Chcę choć na chwilę powrócić do tamtych chwil, gdy byliśmy szczęśliwi, zakochani w sobie bez opamiętania. Naciskam przycisk odtwarzania i słyszę pierwsze dźwięki naszej ulubionej piosenki. Pokazany jest krótki filmik o nas, taki jakby wstęp.
- Co oglądasz? - Sav staje za sofą i zerka na telewizor.
- Nagranie z naszego ślubu. Przyłączysz się? - odwracam głowę w jej stronę, a nasze spojrzenia się spotykają.
- Nie. Idę do mamy. Wrócę wieczorem. Nie czekaj na mnie z jedzeniem. - odpiera i rusza do wyjścia.
Podnoszę się z miejsca i idę za nią. Chwytam ją za nadgarstek i mocno do siebie przyciągam. Zaczynam całować ją bez opamiętania, jednocześnie pozbywając się jej sukienki.
- Alex, muszę wyjść. Umówiłam się z mamą i razem jedziemy z Sierrah i Rynnah na występ. - odpycha mnie od siebie na długość rąk.
- Okay. - mruczę pod nosem. - Ale wieczorem Ci nie odpuszczę. - dodaję ze śmiechem i podaję jej ubranie.
Spoglądam jeszcze chwilę na żonę, aż w końcu drzwi domu zamykają się za nią. Siadam z powrotem na sofie i wracam do oglądania filmu, ciągle myśląc co przygotować dla niej na wieczór.