wtorek, 7 marca 2017

4.

*Alex*

Przygotowuję romantyczny wieczór dla żony jak poradził mi Eian. Spaghetti na jednym, dużym, wspólnym talerzu, dwa kieliszki czerwonego wina i kilka zapalonych świec o jej ulubionym wiśniowym zapachu.
Gdy wybija godzina dwudziesta w domu pojawia się Savannah. Wchodzi do kuchni i otwiera usta ze zdziwienia.
- To wszystko dla mnie? - pyta, a ja przytakuję, więc rzuca mi się na szyję. - Dziękuję! - całuje mnie czule, a następnie zasiada po drugiej stronie stołu.
Jemy posiłek w blasku świec, które sprawiają, że Savy jest jeszcze piękniejsza.
- Kocham Cię. - wyznaję, chwytając jej dłoń leżącą na stole. - Kocham Cię całym sercem. Kocham Cię zawsze i wszędzie, nawet jeśli się złościsz i fochasz. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. - dodaję, delikatnie gładząc jej dłoń.
- Ja też Cię kocham… Ale to uczucie już nie jest takie samo. - odpiera i spuszcza głowę.
Zapada niezręczna cisza. Odwracam wzrok w drugą stronę i milczę. Nie wiem co jej odpowiedzieć. Nie zauważyłem, że to uczucie osłabło z obu stron. Obwiniałem ją o wszystko, a wina leży po środku.
- Możemy je rozpalić na nowo… - proponuję i wstaję z krzesła. Pochodzę do Sav i chowam nos w jej włosy. - Powoli, czule… Chcę by było jak dawniej. - całuję czubek jej głowy i podaję dłoń, by również wstała.
- Okay. I tak nie mamy nic do stracenia. - uśmiecha się i wpija w moje usta, ciągnąc w stronę schodów.
- Zaczekaj chwilę. - oznajmiam i szybko zdmuchuję świeczki. - Już. - biorę ją na ręce i idę do sypialni.
Kładziemy się na łóżku i wymieniamy czułe pocałunki, gdy nagle jej telefon zaczyna wibrować. Zerka na wyświetlacz i podnosi się.
- Muszę odebrać. Zaraz wrócę. - wychodzi z pokoju, a ja podchodzę do drzwi, by podsłuchiwać.
Nasze małżeńskie kłopoty zaczęły się razem z pojawieniem się tych wieczornych telefonów. Na samą myśl, że Savannah może mieć kochanka, czuję w sercu dziwne ukucie. Jestem o nią cholernie zazdrosny, gdyż wiele się nawalczyłem z Rylandem Lynchem o jej względy.
- No co Ty? Mam się rozwieść i do Ciebie wrócić? - słyszę jak ściszonym głosem mówi do kogoś przez telefon. - Nasz związek już dawno temu się skończył, zrozum to Ry. Możemy być kochankami, ale na nic więcej nie licz! - podnosi na niego głos, a potem zapada dłuższa cisza. - Nie, nie przychodź! Alex jest w domu! - głośno protestuje. - Zadzwonię, jak będę mogła. - rozłącza się i naciska na klamkę u drzwi.
Odskakuję jak oparzony i siadam na łóżku. Żona wraca i patrzy na mnie ze złością.
- Znów ten operator sieci komórkowej mnie irytuje. - kłamie i siada obok mnie. - A Ty co mi się tak przyglądasz? Nie dość mi ostatnio przykrości narobiłeś? - zmienia się nagle jej nastrój. - Wynoś się, rozumiesz! - krzyczy i uderza mnie z otwartej dłoni prosto w twarz.
Wstaję i ruszam do wyjścia. Słyszę za sobą jeszcze kilka wyzwisk, ale nie zwracam na nie uwagi.
Ile to się nastaram, zawsze to samo. Aż odechciewa się starać, a nawet żyć.

1 komentarz:

  1. Ona świruje z Ry!!!
    Biedny Lex. Chyba mu na niej zależy.
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń