*Savannah*
Mój
sen przerywa pukanie do drzwi. Zarzucam na ramiona szlafrok i na boso schodzę
do korytarza. Patrzę przez tzw. oczko kto przyszedł i widzę swojego brata.
Szybko wpuszczam go do domu.
-
Upił się. - oznajmia od wejścia i razem z Brennanem wprowadza nietrzymającego
się na nogach Alexa. - Podobno widział Cię z Eianem. - dodaje, a ja nie wiem co
odpowiedzieć.
-
Złożył pozew o rozwód. Chciałam, aby był zazdrosny. - odpieram po chwili i
spoglądam na męża. Jego włosy są w totalnym nieładzie, ubrania są wygniecione,
a on z tego wszystkiego zasypia na stojąco. - Połóżcie go w sypialni. -
zarządzam i prowadzę ich do odpowiedniego pomieszczenia.
Gdy
chłopacy wychodzą, zamykam za nimi drzwi i siadam obok Flaggy'ego. Odgarniam mu
włosy z twarzy i patrzę na niego z jeszcze większą miłością niż kiedyś.
Zdejmuje mu ubrania i w samych bokserkach układam go wygodniej na łóżku i
przykrywam kołdrą. Zrzucam szlafrok i kładę się obok niego. Przytulam się do
niego delikatnie i próbuję zasnąć.
-
Nie... Nie zostawiaj... Kocham Cię... - mąż mruczy coś przez sen, kręcąc się. -
Savannah... - uchyla powieki i odnajduje moją dłoń. - Nie dobrze mi. - oznajmia
i zrywa się z miejsca.
-
Złap się mnie. - biorę go pod ramię i prowadzę do toalety. - Spokojnie, będzie
dobrze. - gładzę go po włosach, przytrzymując je, gdy Alex pochyla się nad
muszlą klozetową i wymiotuje. - Już dobrze. - obcieram mu usta chusteczką i
przytulam do serca. - Jak się czujesz? - pytam się z czułością.
-
Dalej mnie mdli. Chyba znów... - nie kończy, bo ponownie zwraca zawartość
żołądka.
-
Oj Lex... Nie trzeba było tyle pić... - rzucam ze śmiechem. - A już na pewno
nie na głodno. - dodaję i dotykam jego policzka. - Kocham Cię, wiesz? -
zagaduję go, wycierając mu usta.
-
Wiem. Ja Ciebie też. - odpowiada i chwyta się mnie mocno.
Zabieram
go do sypialni i całą noc nad nim czuwam. Jego matka często powtarza, że nasz
ślub to jedna wielka pomyłka, ale ja już jej udowodnię, że nie ma racji.
Rano,
gdy tylko otwieram oczy, widzę Alexa. Tak słodko śpi… Odgarniam opadające mu na
czoło loki i delikatnie muskam ustami jego polik, czując na skórze jego
kilkudniowy zarost. Mąż unosi lekko powieki i uśmiecha się na mój widok.
-
Dzień dobry kochanie. - witam go i przytulam do siebie. - Nieźle się wczoraj
upiłeś… Może przygotuję Ci śniadanie i dam tabletkę na kaca? - proponuję, a on
tylko przytakuje. Jest tak cholernie uroczy... Teraz wiem, czemu go pokochałam.
Jednak Savcia ma jakieś pozytywne uczucia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next.