*Savannah*
Ostatnie
dni są strasznie spokojne. Od kiedy pogodziliśmy się z Alexem i podjęliśmy
decyzję o dziecku, zaprzestaliśmy sporów.
-
Kochanie, wychodzę z chłopakami. - Alex cmoka mnie w polik i rusza do drzwi.
-
Musisz? - patrzę na niego, robiąc najsmutniejszą minę świata.
-
Umówiliśmy się. Nie chcę, by myśleli, że mam ich gdzieś. - odpiera i ubiera
buty.
-
Oh Lex... - podchodzę do niego i dłonią przejeżdżam mu po szyi. - Myślałam, że
spędzimy ten wieczór razem... - obejmuję go w pasie i ciągnę powoli w stronę
sypialni.
-
Sav, nie będę długo. - oznajmia, ale ja mu nie ufam.
Wczoraj
w naszym domu był Eian i opowiedział mi jak wyglądają ich spotkania. Wychodzą
czwórką do klubu, piją po szklance/kieliszku trunku i ruszają na parkiet. Tam,
każdy z nich szuka dziewczyny na noc. No może nie Brandon i Brennan, bo oni są
razem i są sobie wierni. Koniec końców, z tego co mówił McNeely, Flaggy nie
jest mi wierny. Podobno, na ten moment, to tylko taniec, obściskiwanie czy
krótkie całusy, ale kto wie, czy tego wieczoru nie skończyłoby się na czym
więcej.
Pcham
Alexa na na miękką pościel i siadam na nim okrakiem. Z szuflady wyciągam pluszowe
kajdanki i przypinam nimi męża do metalowej ramy łóżka. Wpijam się w jego usta,
aby nie słuchać już tego, że musi wyjść. Nie ma takiej opcji, aby wybrał się do
kochanki.
-
A tu co się dzieje!? - Mary, matka Lexa, wpada bez pukania do naszego domu i
naszej sypialni. - Synku, co ona Ci robi? - z wielką czułością gładzi jego
loki, jednocześnie rzucając mi nienawistne spojrzenie. - A ostrzegłam Cię przed
tą wiedźmą. - bierze kluczyk i uwalnia nadgarstek Flaggy'ego od kajdanek.
Alex,
zgodnie z wcześniejszymi planami wychodzi, a ja zostaję sama z Mary.
-
Co Ty sobie wyobrażasz? - pyta, patrząc mi prosto w oczy.
-
Jesteśmy małżeństwem od pięciu miesięcy, kochamy się. A to co widziałaś to
tylko takie nasze zabawy. - odpieram i wstaję z miejsca. - Nie wiem jak Alex,
ale ja mam dość tych wizyt i tego ciągłego czepiania się do mnie. Okay, możesz
uważać, że jestem wiedźmą, ale mnie i tak to nie obchodzi. Alex mnie kocha i
proszę to uszanować. - wychodzę z sypialni i idę do kuchni.
Nalewam
sobie wody do szklanki i siadam z nią przy stole. Jestem z siebie dumna, bo po
raz pierwszy postawiłam się teściowej. Teraz liczę tylko na to, że Alex jest
głupi, a Eian nie miał racji.
Gdy
mąż wraca wieczorem do domu, czujnie mu się przyglądam. Węszę go jak pies, a
następnie z dużym uśmiechem całuję go. Nie pachnie inną kobietą. Zabieram go do
sypialni i zaczynam rozbierać.
-
Oh, rybko... Nie jesteś zła, że wyszedłem? - pyta, masując moje pośladki przez
materiał jeansów.
-
No co Ty. Nie mam powodu... - muskam wargami jego policzek. - Szkoda, że nie
poświęciłeś mi więcej czasu, ale rozumiem. Kumple też są ważni. - dodaję i
pozbywam się z niego reszty ubrań.
-
Cieszę się, że rozumiesz. - pieści moje usta.
W
blasku księżyca, który wpadając przez okno jest jedynym światłem, widzę tylko jego
błyszczące oczy i szczery uśmiech. Sama również się uśmiecham. Dawno nie było
tak dobrze.
Teściowa jak zwykle namieszała ;)
OdpowiedzUsuńAle brawa dla Savy!!!
Pozdrawiam i czekam na next.