czwartek, 23 marca 2017

12.

*Savannah*
Otwieram oczy i widzę rażące białe światło. Rozglądam się, wszystko jest białe. Białe ściany, biały sufit, biała posadzka, białe pościele... Odwracam głowę w prawą stronę i widzę Alexa. Siedzi ze zmartwioną miną i czule gładzi moją dłoń.
- Kochanie... - szepcze i muska ustami mój policzek. - Słoneczko, jak się czujesz?
- Już mi lepiej. - odpieram i chcę się podnieść, ale Lex mnie powstrzymuje.
- Lekarz kazał Ci leżeć i odpoczywać. - oznajmia z powagą. - Jak byłaś nieprzytomna zrobił Ci badania. Zawołam go zaraz, bo chce jeszcze zrobić USG. - dodaje i wstaje z krzesła, także białego.
- Ale Lexik... Co mi jest? - pytam, ale on już nie słyszy.
Kładę się wygodniej i biorę do dłoni komórkę. Jeszcze raz czytam SMS-a od męża, a następnie kojarzę to tekstem, który przyuważyłam kiedyś w jego pamiętniku. Zapierał się, że to nie jego, ale teraz mam już 100% pewności, że jednak tak.
- Już jestem. - Flaggy wraca do sali. - To jest doktor. - wskazuje ręką na około 50-letniego mężczyznę z widoczną już siwizną.
- Dzień dobry, pani Flagstad... - przedstawia się i krótko mówi czego już dowiedział się ze wcześniejszych badań, po czym wykonuje USG. - Gratuluję, siódmy tydzień. Jest jednak zła wiadomość. Ciąża jest zagrożona, jak wspomniałem.
- Co? - pytam i otwieram usta ze zdziwienia. Udało się nam.
- Będziemy mieli dziecko. O Boże! Kocham Cię! - Alex cmoka mnie najpierw w usta, potem w brzuch.
- Mój wariat. - czochram jego włosy i uśmiecham się szczerze.

Nadchodzi wieczór. Alex był na chwilę w domu, przebrał się i przywiózł mi kilka rzeczy, bo zostaję przez weekend w szpitalu. Chcą mnie obserwować.
Leżę w łóżku, Lex siedzi na krześle i gładzi moją dłoń.
- Wiesz co... - zaczynam, a mąż odwraca wzrok w moją stronę. - Na dobre nam wyszło to kłócenie... Przynajmniej mocniej mnie kochasz. - rzucam żartobliwie.
- A co? Czegoś Ci kiedyś brakowało? - pyta z poważną miną.
- Nie, tak po prostu... Widzę, że jest inaczej... Tak... Lepiej niż na początku. - odpieram i ściskam jego dłoń.
Nie wiem ile mija czasu, gdy rozmawiamy lub po prostu patrzymy na siebie z miłością w ciszy, aż zasypiam. Nie walczę ze zmęczeniem jak kiedyś, bo teraz muszę o siebie dbać jeszcze bardziej. Już kocham naszego małego aniołka i zrobię dla niego wszystko.

1 komentarz: